czwartek, 10 września 2020

O szczepieniach i komarach, czyli królicza profilaktyka

    Wspomniałem we wtorek, że ten tydzień poświęcamy głównie królikom, więc oto drugi z bardzo ważnych tematów dotyczących tych "uszaków". Temat poruszałem na "Naturalnie w Warszawie..." już kilkakrotnie, rokrocznie w marcu przypominając o konieczności szczepienia przeciwko myksomatozie. Ostatnie tygodnie to istny wysyp przypadków myksomatozy, co widać zarówno po liczbie zgłoszeń do przychodni, w której pracuję, jak i po liczbie wpisów na ten temat na różnych króliczych forach. Tak - ten rok jest wybitnie "wirusowy". Problem w tym, że aby ochronić się przed zarażeniem, królikom nie wystarczą maseczki (których my, ludzie (a przynajmniej część społeczeństwa), z jakichś niezrozumiałych dla mnie powodów tak bardzo nie chcemy zaakceptować, powołując się m.in. na prawa wolności osobistej i inne górnolotne argumenty...). Ale pozwólcie, że problem myksomatozy przybliżę po raz kolejny, powołując się na wcześniejsze wpisy.

Typowe objawy myksomatozy - tzw. "lwia głowa" - obrzęki powiek, nosa i uszu

    O szczepieniach psów i kotów wiedzą wszyscy ich posiadacze. Chociaż króliki od psów i kotów różnią się niemal pod każdym względem, to łatwo znaleźć jeden wspólny mianownik – należy je szczepić! Nie na te same choroby, oczywiście – skoro są to tak odmienne zwierzęta, to i dolegliwości miewają różne. A jedną z najgroźniejszych zakaźnych chorób króliczych jest MYKSOMATOZA. Odpowiedzialny za jej rozwój jest wirus z rodzaju Leporipoxvirus, przenoszony bądź przez kontakt bezpośredni między zdrowym a chorym królikiem, bądź z pomocą tak zwanych wektorów – owadów odżywiających się krwią (komary, pchły). Stąd też zachorować mogą nawet osobniki, które nie mają styczności z innymi przedstawicielami swojego gatunku. A zaznaczyć trzeba, że myksomatoza u dzikich i domowych królików jest chorobą wysoce śmiertelną! Kończy się śmiercią w 70-100%!! To oznacza, że jeśli zwierzę zachoruje, szanse na jego wyleczenie są bardzo niewielkie. Dlaczego tak jest i skąd ta zjadliwość patogenu? Leporipoxvirus pochodzi z Ameryk, gdzie nasze króliki europejskie (Oryctolagus cuniculus), protoplaści wszystkich udomowionych form, nie występują. Żyją natomiast króliki z rodzaju Sylvilagus, jak chociażby królak brazylijski (Sylvilagus brasiliensis), u których patogen występował od setek lat, a choroba, dzięki tak długiemu "dojrzewaniu" relacji patogen-żywiciel, przebiega nieporównywalnie łagodniej, w postaci skórnych włókniaków. Gdy wirus przedostał się (a właściwie celowo został przywieziony) z Ameryki do Europy (1952 rok, Francja) – pojawiły się zachorowania wśród tutejszych zajęczaków, całkowicie nieprzystosowanych do „walki” z nowym problemem. I tak trwa on do dziś. Podobnie jest w Australii, gdzie króliki stały się istną plagą, a wirus trafiał dwukrotnie - w 1919 roku, nie wywołując wielkiej epidemii, oraz w 1950 roku. Wprawdzie w ostatnich latach obserwuje się przypadki łagodniejszych lub atypowych przebiegów myksomatozy u królików (np. w postaci przewlekłych, niereagujących na antybiotykoterapię zapaleń układu oddechowego), choroba nadal pozostaje olbrzymi zagrożeniem! Na szczęście, istnieje prosty i skuteczny sposób zapobiegania rozwojowi choroby!


    Stąd bardzo ważny apel – SZCZEPMY naszych uszastych podopiecznych! To jedyny sposób, by zabezpieczyć je przed tą śmiertelną chorobą! W naszym klimacie pierwsze komary, przedstawiciele gatunków wczesnowiosennych, pojawiają się już z początkiem marca, jednak w większych ilościach występują zazwyczaj dopiero od kwietnia. Biorąc pod uwagę fakt, że u szczepionych zwierząt odporność wytwarza się po około 3 tygodniach (niestety, błędne jest częste myślenie, że „zastrzyk” powoduje natychmiastowe zabezpieczenie królika), zazwyczaj większe akcje szczepienia wykonuje się właśnie na przedwiośniu. Najwyraźniej jednak nie wszyscy o tym pamiętali i teraz zbieramy żniwa tego zapominalstwa. A może lekkomyślności? Tudzież alt-medowego wiary w szkodliwość i bezsensowność szczepień? Ciężko powiedzieć, przyczyn może być tyle, co przypadków, nie można wrzucać wszystkiego do jednego worka. Niemniej pamiętajmy o zdrowym rozsądku. Tym bardziej, że myksomatoza to tylko jedno z zagrożeń, których można uniknąć, szczepiąc zwierzaka. Pamiętajmy o "pomorze królików", czyli wirusowej krwotocznej chorobie królików, wywoływanej kaliciwirusem z rodzaju Lagovirus - RHDV - i jego nowym wariantem - RHDV2. Od niedawna w przychodni Pulsvet dostępna jest już nowa szczepionka Nobivac Myxo-RHD PLUS, która jako pierwsza na polskim rynku zabezpiecza na wszystkie trzy wymienione patogeny na raz (dotychczas konieczne było rozdzielenie szczepienia przeciwko myksomatozie / RHD oraz tego przeciwko RHDV2).
    Z pobocznych ciekawostek - wirus myksomatozy wykazuje właściwości onkolityczne względem wielu linii komórek nowotworowych człowieka. Oznacza to, że być może w przyszłości może stać się ważnym orężem w walce z nowotworami!

Wykorzystana literatura:
● Boag B. "Observations on the seasonal incidence of myxomatosis and its interactions with helminth parasites in the European rabbit (Oryctolagus cuniculus"; Journal of Wildlife Diseases
● Chodkowski M. i wsp. "Onkolityczne wirusy zwierzęce i ich zastosowanie
w terapiach przeciwnowotworowych"; Medycyna Weterynaryjna
● Kerr P.J. i wsp. "Myxoma virus and the Leporipoxviruses: an evolutionary paradigm"; Viruses
● Kwit E. i wsp. "Myksomatoza królików, problem nadal aktualny"; Życie Weterynaryjne
● Kwit E. i wsp. "Myksomatoza, ciągle groźna choroba wirusowa królików - aktualny stan wiedzy"; Medycyna Weterynaryjna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O śnieżyczce na przedwiośniu

Taka niezdecydowana ta pogoda ostatnio. Ni to zima, ni to wiosna, raz przygrzeje słońce, potem znowu kałuże skuje lodem. Ale już widać pierw...