sobota, 25 września 2021

O długoszponach słów kilka

 Temat sam jakoś tak wyskoczył, a chyba nie będzie lepszej okazji na przedstawienie Wam tych ptaków, więc z chęcią skorzystam

Dopiero co analizowaliśmy jedną z tablic edukacyjnych Lasy Państwowe i zastanawialiśmy się, ile jest w naszym kraju gatunków słowików, a tu nagle pojawił się słynny już spot mający za zadanie promocję tejże instytucji, w której odnaleziono zasadniczą wpadkę - sugestię, jakoby w naszych tak doskonale zachowanych kniejach żyły... długoszpony. Po wytknięciu tego błędu, między innymi przez Adam Wajrak, film usunięto i długoszpona (najpewniej młodocianego osobnika długoszpona żółtoczelnego (Jacana spinosa)) podmieniono na swojskiego żurawia (Grus grus), ale okazja na bliższe zapoznanie się z długoszponami pozostała!
Długoszpon krasnoczelny (Jacana jaca)
Długoszpon... Cóż to w ogóle jest, bo brzmi dosyć groźnie... Długie szpony kojarzyć się mogą z jakimś drapieżcą złowrogim... A tymczasem długoszpony (Jacanidae) to niewielka, bo licząca zaledwie 8 współczesnych gatunków rodzina w obrębie rzędu siewkowych (Charadriiformes), a więc kuzyni mew, rybitw i bekasów. Wiele wskazuje na to, że najbliżej im genetycznie do złotosłonek (Rostratulidae), andówek (Thinocoridae) i dropiatek (Pedionomidae), czyli należą raczej do tej mniej znanej części siewkowego rodu. Rozpowszechnione są w Azji (2 gatunki), Ameryce Środkowej i Południowej (2 gatunki), Australii (1 gatunek) i Afryce (3 gatunki). Ich polska nazwa jest nieco myląca, bowiem szpony, tudzież pazury na końcach palców stóp u tych ptaków - owszem - długie są, ale tak naprawdę to palce nadają im niesamowity wygląd. Paliczki palców są nieproporcjonalnie wręcz wydłużone, nadając tym drobnym, filigranowym istotkom wygląd takiego troszkę pluszowego Freddy'ego Kruegera. Wydłużone palce to przystosowanie długoszponów do środowiska, w którym żyją - pomagają im utrzymać się na gęstym chociaż chybotliwym dywanie wodnej roślinności pokrywającej starorzecza, stawy i jeziora w ich rodzinnych stronach. Pięknie opisał je Alfred Brehm w swoim wiekopomnym "Tierleben": "Długoszpony to ptaki niezmiernie powabne i łagodne, przydające swą obecnością tyle wdzięku i tak już Pięknym grzybieniom i innym tego typu roślinom, że ujmują każdego, jakkolwiek obyczajami nie całkiem pasują do tak dodatnio wywieranego wrażenia. Ich przechadzki po liściach, niezdolnych utrzymać żadnych innych ptaków tej wielkości, mają w sobie urok, któremu ulega każdy podróżny" (tłumaczenie dr Zuzanna Stromenger w polskim wydaniu z roku 1962 pod redakcją dr Jana Żabińskiego).
Długoszpon afrykański (Actophilornis africanus)
Inną anatomiczną ciekawostką długoszponów są ich skrzydła. W przeciwieństwie do większości innych ptaków, tutaj to samice górują wielkością nad męską połową populacji. Rozmnażają się w systemie poliandrycznym, to znaczy jedna samica wiąże się w sezonie z kilkoma różnymi samcami (piękne polskie określenie: "wielomęstwo"). Te są też odpowiedzialne za wysiadywanie jaj i to oni biorą młode pod swoje skrzydła. I to dosłownie! Ogrzewają je, układając między ciałem a lekko rozłożonymi skrzydłami. Samiec z gromadą długopalcych łap dyndających spod skrzydeł wygląda co najmniej konfundująco. Tak jak kościec stóp, tak i kościec kończyn piersiowych (czyli skrzydeł) jest u długoszponów zmodyfikowany - u niektórych gatunków kość promieniowa ulega spłaszczeniu i poszerzeniu, u innych poszerza się przestrzeń między kością promieniową a łokciową. No i dodatkowo u dwóch gatunków (długoszpon chiński (Hydrophasianus chirurgus) i "nasz filmowy" długoszpon żółtoczelny) występują kostne ostrogi sterczące z kości śródręcza o nie do końca jasnym przeznaczeniu.
Pisklę długoszpona krasnoczelnego (Jacana jacana)

Pisklę długoszpona krasnoczelnego (Jacana jacana)
Jeśli zagrożenie nadejdzie w momencie, gdy pisklęta nie moszczą się akurat w tatusiowym pierzu, młodziutkie długoszpony żółtoczelne mają jeszcze jeden trik w zanadrzu - nurkują! Pod wodą zastygają w bezruchu, ponad powierzchnię wystawiając jedynie dziób, by móc normalnie oddychać.
A najlepsze zostawiam na koniec... Tak, to właśnie pisklę długoszpona, konkretniej krasnoczelnego (Jacana jacana). Czy zobaczycie dzisiaj coś bardziej uroczego? 😉
Wykorzystana literatura:
● Brehm A. "Tierleben"
● Bosque C. i Herrera E.A. "“Snorkeling” by the Chicks of the Wattled Jacana"; The Wilson Bulletin
● Jenni D.A. i Collier G. "Polyandry in the American Jaçana (Jacana spinosa)"; The Auk

piątek, 24 września 2021

O skrzydlatych leśnikach co dąbrowy sadzą

Ktoś kiedyś sugerował, że Puszcza Białowieska została zasadzona przez człowieka. Ostatnio pewna Pani Poseł porównywała drzewa do pszenicy, twierdząc, że im starsze drzewo, tym więcej tlenu podstępnie wyciąga z atmosfery i go nam zabiera, stąd też wycinka starych drzew jest wręcz konieczna (mocny kandydat do tytułu Biologicznej Bzdury Roku 2021, oj mocny...). Zdrowe, dorodne drzewa idą pod topór z zupełnie prozaicznych powodów, bo zwyczajnie komuś przeszkadzają w realizacji planów czy nie komponują się z jego wizją rzeczywistości. A ja bym chciał Wam opowiedzieć dzisiaj o leśnikach, którzy swoją ciężką pracą przyczyniają się do wzrostu lesistości w naszym kraju. Którzy każdego roku zasadzają niezliczone ilości drzew i to zupełnie za darmo! Leśnikach, dzięki którym podziwiać możemy dąbrowy. Takich prawdziwych leśnikach, z krwi i kości. I piór...

Sójki (Garrulus glandarius) zna chyba każdy. Nawet jeśli nie z wyglądu, to przynajmniej z rozwrzeszczanego głosu, który często towarzyszy naszym wędrówkom po lasach. Te piękne i niezwykle interesujące ptaszyska, kuzynki wron, kawek i gawronów, to nieodłączny element naszych borów i kniei. W przeciwieństwie do większości krukowatej familii, wciąż opierają się pokusie synantropizacji. W miastach owszem, pojawiają się, ale trzymają się głównie kompleksów leśnych lub starych, naturalistycznych parków. W Warszawie dopiero w latach 70-tych XX wieku pojawiła się w parku Skaryszewskim, a dekadę później - w Łazienkach Królewskich.
Jak na krukowate (Corvidae) przystało, sójki są wszystkożerne, a swoje menu dostosowują do aktualnie panujących warunków pogodowych i pory roku. Kiedy obficie występują owady - zajadają się owadami. Gdy nastaje pora lęgowa drobniejszych wróblaków - plądrują ich gniazda, rabując jaja i pisklęta. Gdy nadciąga jesień... zaczyna się czas sadzenia lasów! Sójki są wybitnymi smakoszami żołędzi. Uwielbiają te owoce, podobnie jak np. gołębie grzywacze, dziki czy niektóre gryzonie. Jednak podczas gdy ich konkurenci do stołówki żołędzie zjadają w całości, sójki przyjmują inną taktykę, bardziej roztropną i zapobiegliwą. Sójki magazynują żołędzie na czarną godzinę. Gdy już zaspokoją aktualny głód, nie zaprzestają zrywania dojrzewających żołędzi. Gromadzą kilka w wolu i wyruszają z nimi w drogę do sobie tylko znanych punktów orientacyjnych. Zazwyczaj znajdują się one w odległości kilkudziesięciu - kilkuset metrów od owocującego drzewa, ale czasami dystans ten rośnie nawet do kilkunastu kilometrów! Co ciekawe, niektóre źródła wykazują, iż zdecydowanie najczęściej sójki ukrywają swoją zdobycz u podnóża starych sosen.
To mutualistyczne powiązanie ptak-drzewo określa się mianem zoochorii, czyli zwierzosiewności - roślina przyjęła taktykę rozprzestrzeniania swoich nasion przez zwierzęta. Konkretniej w tym przypadku mówimy o ornitochorii (rozprzestrzenianiu przez ptaki) poprzez synzoochorię, czyli gromadzenie nasion w "magazynach" na czarną godzinę.
O więziach łączących dęby i sójki może świadczyć przykład z Sycylii. W rejonie Fondo Micciulla w Palermo rósł tylko jeden dojrzały, owocujący okaz dębu ostrolistnego (Quercus ilex). Zasadzony około roku 1975, zaczął regularnie wytwarzać żołędzie w wieku około 25 lat. Nikt jednak nie odnotował w okolicy naturalnych odnowień, pojawienia się siewek aż do roku 2014. Interesujące, prawda? Co się przez te 10 lat zmieniło? Pojawiły się sójki, które wcześniej na tych terenach nie były odnotowywane. Wraz z ich osiedleniem, w okolicy zaczęły pojawiać się dębowe siewki.
Wykazano, że w ciągu sezonu pojedyncza sójka magazynuje nawet ponad 5,5 tysiąca żołędzi. Gdy znajdzie obfite ich źródło, często je odwiedza, połyka kilka, a gdy już jej wole i przełyk są pełne, bierze jeszcze jednego w dziób i leci ukrywać zdobyczne żołędzie po okolicy. Sójki są w stanie ocenić jakość każdego owocu, a także rozróżnić ich przynależność gatunkową. Wykazano bowiem, że zdecydowanie bardziej preferują żołędzie rodzimego dębu szypułkowego (Quercus robur) od inwazyjnego dęby czerwonego (Quercus rubra). Z całą pewnością sporej części spośród tych kilku tysięcy przezornie ukrytych owoców sójka nie wykorzysta. Z badań przeprowadzonych w Holandii wynikło wręcz, że w ptasich żołądkach wyląduje ostatecznie ledwie nieco ponad 16 ich procent. Nawet odliczając dalsze straty losowe, daje nam to olbrzymią liczbę zasadzonych drzew z potencjałem na przyszłe dąbrowy. Odpowiednio umoszczone w ściółce, ukryte przed innymi owocożercami, żołędzie, których sójka nie wykorzysta, mają doskonałe warunki do kiełkowania.
Wykorzystana literatura:
● Bieberich J. i wsp. "Acorns of introduced Quercus rubra are neglected by European jay but spread by mice"; Annals of Forest Research
● la Mantia T. i da Silveira Bueno R. "Colonization of Eurasian jay Garrulus glandarius and holm oaks Quercus ilex: the stablishment of ecological interactions in urban areas"; Avocetta
● Mitrus C. i Szabo J. "Foraging Eurasian jays (Garrulus glandarius) prefer oaks and acorns in central Europe"; Ornis Hungarica
● Olszewski A. i Brzeziecki B. "Rola sójki (Garrulus glandarius) w inicjowaniu przemian sukcesyjnych zbiorowisk leśnych z udziałem dębu (Quercus sp.)"; Sylwan
● Pons J. i Pausas J.G. "Not only size matters: acorn selection by the European jay (Garrulus glandarius)"; Acta Oecologica

O śnieżyczce na przedwiośniu

Taka niezdecydowana ta pogoda ostatnio. Ni to zima, ni to wiosna, raz przygrzeje słońce, potem znowu kałuże skuje lodem. Ale już widać pierw...